Zrobiło się chłodniej na zewnątrz i, poza naszymi, ciężko uświadczyć inne dzieci na dworze. Trochę im nudno samym na placu zabaw więc stwierdziłem, że to najwyższa pora na zrobienie planowanej od dawna ścianki wspinaczkowej.
Dodatkową motywacją było dla mnie to, że Drugorodny powinien wzmocnić nieco mięśnie brzucha. Pierworodnej też to nie zaszkodzi a i mnie się przyda.
Dużą zaletą takiej ścianki jest to, że nie zajmuje praktycznie wcale miejsca. Odstaje od ściany na jakieś 2,5 cm nie licząc uchwytów co u nas daje tyle samo co listwy przypodłogowe. Idealnie więc wpasowała się w nasze 50 m2.
Większość prac wykonałem przy użyciu narzędzi ręcznych. Znacznie łatwiej byłoby używać elektrycznych, ale akurat ich nie miałem pod ręką. Taka ręczna praca przypomina o tym, że rękodzieło kosztuje więcej właśnie ze względu na czas poświęcony na pracę. No i jeszcze wmawiałem sobie, że jestem w miarę Zero Waste :)
Autor: Paweł Bogusz
0 produktów produkty produkt